Nieoczekiwanie trafiła mi się możliwość kupienia tej lalki. Oczywiście nie zastanawiałam się długo, gdyż lalka została sprawdzona przez obeznaną w temacie osobę i ominęło mnie czekanie w niepewności czy aby na pewno znów nie trafi mi się makijażowy bubel.
UWAGA! Będzie dużo zdjęć…

Słodka!



Zaczepy, gumki, haczyki….

Głowa aż się świeci od tego żelu nałożonego na włosy

Ogon znów osobno – tak jak u Kotastrofy

Po wyjęciu z pudełka niby wszystko w porządku ale te włosy… zmaltretowane takie i nie równo przycięte…



Pierwsza Torka z czarnymi włosami nad karkiem! Poprzednie wersje miały tylko dwa wyróżniające się odcienie pomarańczu. Najgorsze jest to, że głowa lalki jest wypełniona tym wstrętnym gluto-klejem, którego tak wszyscy nie lubimy!

Torkę umyłam, potraktowałam gorącą wodą co pokazało nierówności we włosach na tyle dobrze, że mogłam wyrównać to nożyczkami

Włosy lalki z jednej strony są dłuższe z drugiej krótsze – taka asymetria – w sumie ciekawie to wygląda. W pudełku poza lalką i kubeczkiem z nieznaną substancją
nie ma nic innego. Nie ma stojaka, szczotki ani książeczki (muszę zdobyć stojak – najlepiej ten siodełkowy)

Kolejna nowość u Tory to brokat na powiekach



Tora: Co to niby ma być?

Buty – kształt fajny ale tak jakoś badziewnie wykonane – jak tanie chińskie podróbki…

Magic… nie ma na rękach rękawiczek!




Zadowolona jestem z nowej Toralei. Podoba mi się cała mimo dziwnej kolorystyki ubrania
Jest taka bardzo dziewczęca.
A to 6 kociaków przywędrowało razem z Kotołaczką do mojej kolekcji. Darczyńcy stokrotne dzięki!!!! 
